W srode, w ramach Urban Studies, pojechalismy na wycieczke do Central Parku w Nowym Jorku. Co dziwnego, nie bylam jedyna, ktora po raz pierwszy zobaczy NYC - jedna z moich kolezanek mieszka na Long Island od 17 lat i do tego czasu jeszcze nie bylam w centrum Wielkiego Jabulszka. Przez przypadek zostawilam baterie od aparatu w ladowarce, wiec jedna dziewczyna pozyczyla mi swoj. O wiele lepszy niz moj wlasny .
Zebralismy sie wszyscy (2 klasy = ok. 35 osob) na dworcu o 8.10. Czas wyznaczony na zbiorke to 7.50, wiec wpadlam w panike, bo gdy przyjechalam, bylam jedyna osoba na dworcu. Ludzie, lacznie z sama nauczycielka, zaczeli zjawiac sie dopiero ok. 8. Co kraj to obyczaj. Jechalismy pociagiem jakies 30 min. i wysiedlismy na Penn Station na Manhattanie.
Patriotyczna pozycja ze wzgledu na pomnik McKenzie'go w tle.
Wyzysk. ;p
Ostatecznie usadowilam sie na schodach przy glownej fontannie. Bylo magicznie. Pierwsze jesienne liscie, gnane lekkim wiaterkiem, co chwile osiadaly na mojej torbie. Bylo slonecznie i cieplo, w powietrzu czulo sie spokoj. W tle przygrywal jazzman (miedzy innymi "Romans", ktory kiedys gralam z orkiestra). W ogole nie bylo czuc, ze jestem w miescie, ktore nigdy nie spi. W pewnym momencie podszedl do mnie okolo 40-letni mezczyzna i zapytal czy smakuje mi moja kanapka. Gdy pokazalam mu kciuka do gory, zapytal z czym ja mam. Po 5-minutowej rozmowie o mojej kanapce, pozegnal sie i zyczyl mi milego dnia.
Kwintesencja Central Parku bylo spotkanie bezdomnego poety Williego. Zaczepil mnie, czy chce kupic jego poezje. Kupilam, kosztowala $1. Nie mialam drobnych, wiec dalam mu $5. Myslalam, ze prysnie z moimi pieniedzmi, ale nasz biznesmen wrocil z reszta i zaczal ze mna rozmawiac. "Wiesz, baby, jestem z Bronxu, baby. To jest prawdziwe zycie, baby. Musimy gdzies kiedys razem pojsc, baby. Pokazac Ci prawdziwe zycie na ulicy, baby. Jestes z Polski? Znam pare polskich knajpek, baby. Musisz ze mna pojsc, baby!". Nawet on wiedzial, ze stolica Polski jest Warszawa ;)
Na koniec wstapilismy do episkopalnej katedry sw. Jana. Jeszcze nigdy w zyciu nie bylam w tak ogomnym budynku (jest okolo 3 raza wieksza niz ta we Wroclawiu). W srodku panowal polmrok i ktos gral jakas fuge na organach. Po woli mijalo sie nawy boczne i szlo w strone oltarza. Czulam sie, jakby przez przypadek zabladzila i weszla do swiata "Wladcy Pierscieni".





Zwroccie uwage na roznice w usmiechu Alexa i Alexy ;)
Na koniec wstapilismy do episkopalnej katedry sw. Jana. Jeszcze nigdy w zyciu nie bylam w tak ogomnym budynku (jest okolo 3 raza wieksza niz ta we Wroclawiu). W srodku panowal polmrok i ktos gral jakas fuge na organach. Po woli mijalo sie nawy boczne i szlo w strone oltarza. Czulam sie, jakby przez przypadek zabladzila i weszla do swiata "Wladcy Pierscieni".
Wyglądasz oszałamiająco jako kurczak ^^
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ;**
i wlasnie to jest to! ze siedzisz sobie na lawecze i podchodzi ktos do ciebie tylko po to by sie spytac jak kanapka i zyczyc milego dnia:) uwielbiam to w amerykanach, ze sa tak pozytywnie otwarci na innych:)
OdpowiedzUsuń:*
pozdrów Gossip Girl ode mnie.
OdpowiedzUsuńDobrze.
OdpowiedzUsuń(:
spoko blog asiu xD naucz amerykanów grać w siatke, w koncu uczylas sie od mistrza ;p z tego co piszesz to wydaje mi sie ze ci sie podoba (no mi chyba tez by sie podobalo). wgl, mega ci tego zazdroszcze ;P
OdpowiedzUsuńmoher (konto mojego taty na google^^)