piątek, 6 maja 2011

St. Helen

Dzisiaj trochę o górze świętej Heleny.


Najpierw oficjalnie:
Mount St. Helens, St. Helen's (2550 m n.p.m.) – czynny wulkan w stanie Waszyngton w Stanach Zjednoczonych, 154 km na południe od Seattle w Górach Kaskadowych.
Jest jednym ze 160 wulkanów pacyficznego pierścienia ognia.
Stratowulkan St. Helens ma około 40 tys. lat i jest jednym z młodszych i najbardziej aktywnych wulkanów w holocenie w Górach Kaskadowych.
Źródło zaufane, bo to Wikipedia ^^

Od strony zwykłego turysty najbardziej w oczy rzucają się zwalone pnie drzew. Wszędzie przez parę kilometrów. Porośnięte nieśmiałą trawą. Na górę wejść nie można, ale możliwe jest podejście względnie blisko krateru. Podejście idealnie równą drużką, po której mogą jeździć wózki inwalidzkie (ustawa o zapewnieniu wszystkim równych przywilejów i praw za Georga Busha seniora). Tylko dosyć dużo to kosztuje (czytaj - nie poszliśmy ^^).

Jak wszyscy wiedzą wulkan wybuchł w latach osiemdziesiątych. Większa część muzeum parku narodowego jest temu poświęcona. Wstrząsy sejsmiczne powtórzyły się jakieś 10 lat temu. Ogłoszono któryś tam stopień zagrożenia. Podobno jeszcze nigdy wcześniej w parku nie było tylu turystów :D






Różnica 72


Tutaj macie zdjęcia przesympatycznej pani, która na podstawie miodu w słoiku, zdjęć oraz krakersów objaśniała jak wygląda lawa góry św. Heleny, jak dochodzi do erupcji. Mówiła do tłumu, nie trzeba było za to płacić. I to jest ta różnica ^^

Cóż mogę jeszcze powiedzieć? Jeśli się jest w stanie Waszyngton to trzeba zobaczyć ten wulkan :)

Waszyngton

Na początek: Różnica 68
W końcu mam polskie znaki B-)

Szczerze powiem, że Waszyngton to chyba najpiękniejszy stan. Stan riffów Jimmy'ego Hendrixa, wiecznie zielonych lasów, klaty Jacoba i początków grunge. Nie chcę opisywać wszystkiego na raz. A mam czas, żeby o wszystkim dokładnie napisać, bo jestem w drugiej liceum i mam tydzień wolnego z okazji matur (mina cwaniaka). Muszę sie przynać, że dopiero jakiś tydzień temu przeczytałam po raz pierwszy swojego bloga. Uderzył mnie stopniowy upadek poprawnej polszczyzny z każdym następnym miesiącem. Po powrocie do Polski nadal miałam poblemy z odmianą przymiotników, "robić sens" i "I nigdy tam byłam". Podobno też mówiłam z akcentem Mariusza Maxa Kolonki. Czas całkowitej regeneracji i przejścia spowrotem na język ojczysty i korzystania z wszystkich jego zasobów to około miesiąca. :) Ale na razie jesteśmy w Waszyngtonie i jest lipiec 2010.


rozlewisko rzeki Columbia

Waszyngton to stan bardzo różnorodny. Do stanu wjechaliśmy od strony rozlewiska Columbii. Wyglądało dokładnie jak w Arizonie (temperatura też był podobna, co wspominam z łezką w oku, jako że 2 dni temu stopniał nasz majowy śnieg). Są tutaj lasy deszczowe, śliczne Seattle, wulkany.

Róznica 69


:D Bo w Polsce chyba się nie znajdzie takich edukacyjnych plakatów.



Różnica 70

Tak wygląda typowa amerykańska droga. Ostatnio zaczęłam robić prawo jazdy (w Stanach moja umowa zabraniała mi wyrabiać prawo jazdy/ zmienić płeć/ wyjść za mąż/ zmienić orientację seksualną (z drugiej strony ciekawe, jak to sprawdzają :D)/ zmienić wyznanie). Do tej pory udało mi się raz rozwalić elkę i raz uderzyć instruktorem o szybę ("bo lepiej poświęcić jednostkę, niż przejechać na czerwonym i zagrozić bezpieczeństwu publicznemu!" "to Ty sobie dziecko znajdź kogoś innego do poświęcania, nie mnie" ;D). Ale z drugiej strony, moim głównym zadaniem jeżdżąc po Wrocławiu jest omijać dziury. Ostatnio nawet widziałam jak przyjechali robotnicy i zaznaczyli dziury na drodze pomarańczowym sprejem, coby się kierowcą lepiej jeździło.
Na drodze nikt nie wyprzedza na trzeciego, nie przekracza limitów prędkości, nie przejeżdża na czerwonym (bo każdy, kto oglądał Blues Brothers wie, czym się to może skończyć :D)

Różnica 71
W USA zankomita wiekszość samochodów ma automatyczną skrzynię biegów.


Gdzieś na stacji benzynowej :)

W drodze na tereny opanowane przez zmierzch, zatrzymaliśmy się w historycznej willi. Jak zwykle trawniczek był idealnie przystrzyżony, nie płaciło się za wstęp na posesję i można było wszystkiego przypatrzeć się przez szyby. :)




Moja mama miała łatwość i "prawie nadeptywaniu" na węże. To był już jej trzeci od przyjazdu do stanów ^^





Domek pionierski. Warto wspomnieć, że pierwsze osadnictwo na zachodnim wybrzeżu zaczęło się tak naprawdę ok 1850. Pierwsi osadnicy żyli w szałasach lub malutkich domeczkach. Oto przykład jednego z nich :)W środku był tylko piec, łóżko, stolik i skrzynia. Podobno ta chatka służyła jako główna twierdza w czasie wojny z Indianami.



Po paru godzinach znowu przy drodze znaleźliśmy chatkę pionierów. Zamieszczam to zdjęcie, ku pokrzepieniu serc, aby pokazać, że jeszcze nie tak dawno (bo czymże jest 150 lat w historii ludzkości?) Polska górowała w rozwoju technologicznym nad Stanami B-)



opis historii pierwszych białych osadników mieszkających w chatce. :)


Koło chatki. Nasz pierwszy widok lasów deszczowych w Washington.

Welcome back


Uroczyście przepraszam, że zaniedbałam bloga. Parę nieznanych mi przedtem osób napisało do mnie, żebym kontynuowała moje zapiski :)Podbudowana, właśnie zabieram się do opisywania jak było w Waszyngtonie :)