Stwierdziłam, że jednak Was okłamałam. Jeszcze dzisiaj trochę posiedzę w Stanach Zjednoczonych, a dopiero w następnej notce wrócę do domu. To urocze zdjęcie na górze przedstawia płot jednego z domów na przedmieściach Seattle – miasta Jimi'ego Hendrixa i Kurt Cobaina. Wcisnę od razu kolejną różnicę
RÓŻNICA NO 78
Polacy urządzają swoje mieszkania w bardziej nowoczesny sposób niż Amerykanie. Nasi bracia zza oceanu uwielbiają koronkowe firanki, patriotyczne hasła na ozdabianych tabliczkach na płocie i przy drzwiach domu, tapety w kwiatki, wyszywane poduszki, wieńce nad drzwiami. Ich domu trochę przypominają gigantyczne domy dla lalek.
Wylot mieliśmy z Seattle. W drodze do tego miasta, odwiedziliśmy rezerwat Makah. Znajduje się on na samej granicy z Kanadą. Nie ma co gadać, trzeba pokazać zdjęcia:
A tak wygląda Kanada ^^
RÓŻNICA 79
My w Polsce nie mamy Indian. Co za tym stoi, nie mamy też Indiańskich cmentarzy, a one są godne uwagi. Na nagrobkach można znaleźć mnóstwo kolorowych przedmiotów – zapewne talizmanów.
Wybraliśmy się jeszcze ostatni raz nad ocean. Po drodze zagadnął nas jeden turysta, co w Ameryce jest normą. Usłyszawszy, że jesteśmy z Polski, zachwalał pierogi i Adama Małysza ^^.
Oficjalnie zaczął się ostatni etap podróży. Promem do Seattle, a stamtąd już wylot w stronę Polski.
Ma siostra na promie.
Symbol Seattle
Oczywiście musieliśmy wdrapać się na symbol Seattle. Chociaż “wdrapać się” to trochę za dużo powiedziane, bo w Ameryce wszędzie są windy ^^. U mnie w kamienicy też kiedyś była winda. Tylko że po 2. wojnie światowej ją ukradli >: D
Widok na Seattle z wulkanem w tle. Muszę powiedzieć, że Seattle to chyba najbardziej urokliwe miasto w Stanach. Nowy Jork ma swój klimat. Czuć Boba Dylana, czuć Marylin Monroe, jest wiele żółtych taksówek, otacza Cię odgłos ludzi. Ale Seattle jest czystsze. Ludzie nie chodzą w dresach lud dresach i łańcuchach (albo ubrani od stóp do głów w Chanel tak dla kontrastu), ale przywdziewają jeansy i bardziej eleganckie T-shirty. Nie są tak zaczepni jak nowojorczycy. Jest spokojniej, po ulicach nie biegną dzikie tłumy. Czuć Jimi’ego, czuć Kurta. Jest bardziej europejsko.
Choć z wieży miasto wydaje się bardzo nowoczesne, to na poziomie gruntu dostrzega się wiele klasycznych ozdób, starszych pomników, bruku i klombów z kwiatami
Na koniec, zaraz przed odlotem, poszliśmy na targ w centrum miasta. Można tam było kupić prawie wszystko. Nawet porcelanę bolesławiecką ^^.
Polish store B-)
Fuj, fuj, brzydko wyszłam.
Tryumfujący kapitalizmu nad PRL-em ^^
Tutaj grzebię sobie w plakatach z lat 50-tych. Można tam było też kupić 60-letnie magazyny takie jak np. Playboy. I tutaj pojawia się.
RÓŻNICA NO 80
Amerykańskie mamusie i tatusie wychowywały się w podobnych warunkach jak ich dzieci. Ich amerykańskie Mustangi miały trochę starsze modele, butelki coca-coli miały trochę inny kształt, pianki Marshmallow miały trochę inne opakowanie. Ale amerykański Tatuś nie opowiada małemu, tłustemu Amerykankowi o tym, jak stał w kolejkach po czekoladę na kartkę. Ich młodość była bardzo podobna. Według mojej host mamy, przez to bardziej rozumieją swoje dzieci.
Ja wiem tylko, że z tego powodu w moim pokoju teraz wiszą fajne plakaty z lat 50-tych reklamujących coca-colę.