W ramach Honorowego Klubu Artystycznego pojechalismy na wycieczke do Metropolitan Museum. Byl ktos moze z Was w British Museum? Mi sie udalo zwiedzic je 2-krotnie (tyle, ze za 2. razem mialam tylko 2 godziny, wiec przez wiekszosc sal przebieglam robiac tylko zdjecia na prawo i lewo, zeby potem sobie w domu poogladac, co bylo w muzeum). Jesli wiecie, jak wspaniale jest British Museum, to teraz moge Wam powiedziec, ze nie umywa sie ono nawet do Metropolitan Museum. Jeszcze nigdy nie bylam w tak wielkim budynku. Jeszcze nigdy nie widzialam tylu zbiorow. Jesli ktos z Was wybierze sie kiedys do NYC, to musicie tam pojsc. Mrs Kaminsky (moja nauczycielka sztuki) dala nam 4 godziny na zwiedzanie. Na samym poczatku czytalam opis pod kazdym eksponatem, potem tylko rzucalam okiem na kazdy eksponat. Wiekszosc czasu po prostu przelatywalam przez pomieszczenie. Nie zdarzylam zobaczyc wszystkich wystaw. A jest tutaj doslownie wszystko...
Do Nowego Jorku dojechalismy pociagiem, jak zwykle.
Zdjecie sasiedniego muzeum - historii naturalnej. Zdjecie zainspirowane krzakami w ksztalcie dinozarow.
Najbardziej niesamowita mieli tutaj galerie obrazow. Nie wolno fotografowac obrazow z uzyciem flesza. Ktos mi nawet powiedzial, ze w ogole nie wolno ich fotografowac, ale nikt na mnie nie krzyczal, wiec uznalam to za zgode. No, prawie w ogole nie krzyczal.
Miedzy innymi mozna bylo podziwiac cala kolekcje obrazow Rembranta i Velazqueza...
a) strzezony przez wielkiego goryla
b) otoczony przez roj turystow
Jedna z sal z eksponatami greckimi
i sredniowiecznymi
Zauwazcie rysujaca osobe pod kazdym posagiem.
Tutaj macie zdjecie odtworzonego dworu (a nie domu) z epoki klacysystycznej, do ktorego mozna bylo wejsc...

i przechodzic z pomieszczenia do pomieszczenia, a bylo ich chyba z 30.
Krzywe, rozmazane, ale sie przynajmniej bardzo staralysmy. Kobiecy pociag do luster ^^
Podobnie, przeniesli tutaj cala swiatynie egipska.
W swiatyni.
Ciekawe jest to, ze znakomita wiekszosc ludzi pracujacych w tym muzeum to obcokrajowcy. Wszytscy ci, ktorych sie pytalysmy o droge (a zdazalo mi sie to czesto, bo nie wiem jak to robie, ale zawsze ide w dokladnie przeciwnym kierunku do zamiezonego) mieli zagraniczne akcenty. Na 20 "sprawdzonych" przez mnie pracownikow, tylko jedna osoba byla Amerykanka.
Macie tutaj malenka namiastke Metropolitan Museum. Musicie sami tutaj przyjechac i sie przekonac. Mialam ambicje chociaz spojrzec na wszytsko. Nie udalo mi sie, zmeczylam siebie i dodatkowo jeszcze Briane. Ale warto bylo.
hahaha jako pierwsza dodaje komentarz:P
OdpowiedzUsuńZa wielkiej konkurencji to nie masz ;P
OdpowiedzUsuńDziekuje :*
a mi się podoba sztuka amerykańska :*
OdpowiedzUsuń