wtorek, 10 listopada 2009

Latarnia

Roznica NO 2
Wszytskie trasy wycieczkowe sa oznakowane tabliczkami, z ktorych mozesz sie dowiedziec o historii tego miejsca, zwierzetach zyjacych w danym parku krajobrazowym itp. Nie ma mozliwosci, zeby byla jakas nieoznakowana sciezka w parku krajobrazowym.

A moglam sie o tym przekonac, bo w ten weekend 2 razy odwiedzilam ocean.

Zeby dojechac nad ocean (a nie zatoke) trzeba przejechac przez 4-kilometrowy most. Jest ich tutaj chyba z 10 i sa rownolegle. W sobote wieczorem pojechalismy na koncert szant w latarni morskiej. Pomimo, ze nie bylo go widac, to nadal slyszalo sie szum fal i wiala bryza. W latarni zobaczylismy tez akwaria z krabami, rybkami, rozgwiazdami i konikami morskimi (akurat samiec byl w ciazy).
Jesli chodzi o samo spiewanie, to przypominalo to bardziej spotkanie przyjaciol. Artysci smiali sie, zachecali, zeby spiewac z nimi i opowiadali dowcipy. Wstep byl oczywiscie za darmo. O, no wlasnie...
Roznica NO 3

Co chwile mozna uczestniczyc w jakis darmowych pokazach i jest to tutaj bardzo powszechne. W najblizszym czasie moge jeszcze przyjsc na oprowadzanie po wydmach z wykladem o roslinnosci lub ogladanie gwiazd z wykladem astronomi. Ludzie robia to zupelnie za darmo, dla wlasnej satysfakcji. oglaszaja sie najczesciej w gazetach albo zostawiaja ulotki w supermarketach i innych publicznych miejscach.
Po wystepach i rozmowie z muzykami o tym, ze wiekszosc szant ma identyczna muzyke do tych polskich (roznia sie tylko slowami) uparlam sie, zeby na chwile pojsc na plaze. Kompletnie nic nie widzialam ale i tak mialam radoche.^^
No to, tak wlasnie wygladal ocean ;p
W niedziele pojechalismy zwiedzac latarnie. Trzeba bylo w niej wejsc po 170 schodach, a potem w nagrode dostawalo sie certyfikat. Nie dziwie sie, ze latarnicy tak rzadko wychodzili ze swojego miejsca pracy (informacja potwierdzona nowela Sienkiewicza "Latarnik"). W pewnym momencie doszlam do drabinki i wezbrala we mnie duma, ze tak szybko pokonalam owe 170 schodow. Wtedy moje oczy napotkaly tabliczke: "Gratulacje! Jestes w polowie drogi!".
To taki sposob zwiedzania parku krajobrazowego wymyslony przez Matthew.
Bilet na wieze.
We wnetrzu latarni bylo muzeum nawiazujacym do jej historii
Na parking wracalismy plaza. Akurat rozpoczal sie odplyw i na brzegu lezalo mnostwo meduz, ktore Matthew bohatersko ratowal.

1 komentarz:

  1. Meduz (nawet jako biologowi) mi nie szkoda. Dobrze, że młody się nie poparzył :)

    A w ogóle strasznie mi się podoba to zdjęcie nad ty zdaniem o niedzielnym zwiedzaniu latarni1

    O i zaraz zabieram się do wysyłaniu Ci dłuuuuuugaśnego maila o mojej telenoweli, bo dziś w Polsce wolne :D

    OdpowiedzUsuń