sobota, 13 lutego 2010

Koncercik

Dzien dobry, przedstawiam Panstwo Jeff the Brotherhood



To wlasnie na ich koncert pojechalam do Nowego Yorku. I mala rada dla przyszlych exchange studentow :) Jesli chcecie miec wolna droge do koncertow, wycieczek czy wypadow na miasto, musicie poznac swoich rowiesnikow. Host rodziny sa zazwyczaj bardzo zapracowane i nie zabieraja swoich exchange studentow na wycieczki. Organizacja tez Cie nie zabiera na wycieczki. Nie wierzcie biurom, ktore zapewniaja, ze bedziecie regularnie jezdzic na wycieczki. Musicie poradzic sobie sami i juz.

Koncert Jeff the Brotherhood byl planowany przeze mnie i Jamesa juz dluzszy czas. Nasza wyprawa zaczela sie o 11.30, kiedy weszliśmy na poklad pociagu jadacego do Nowego Jorku. Towarzyszyl nam przyjaciel Jamesa i coraz bardziej takze moj - Joe. Dojazd zajal nam jakies 1,5 godzin. Na Penn Station, stacje koncowa wszystkich pociagow na Manhattanie. Z Penn Station, nie wychodzac nawet na powierzchnie, wsiedlismy w metro i pojechaliśmy do akademika kolejnego przyjaciela Jamesa - Tommy'ego.
Po jego słodziutkim przywitaniu, weszlismy do akademika New York University. Aby tam wejsc, trzeba bylo miec dowód tożsamości, który zabierano Ci przy wejsciu i oddawano dopiero przy wyjsciu. Chwilka zastanawiania sie, jak tez moze sie pisze to dziwne nazwisko na "sym" i moglismy wejsc do srodka. W akademiku na kazdych drzwiach obowiazkowo wisza imiona wszytskich mieszkancow. Tylko pierwsze imiona na kolorowych karteczkach. Pomiedzy rozowymi, zielonymi i zioltymi karteczkami moglam znajezc zdjecia, zlote mysli mieszkancow i co jeszcze tylko dalo sie przykleic do drzwi. Doslownie. A co dokladnie, to pozostawiam waszej wyobrazni.^^ Dlatego atmosfera wydaje sie taka rodzinna. Chwile posiedzielismy, potem poszlismy na miasto, zjedlismy dzienna porcje frytek i szybciutko wrocilismy do akademika, bo bylo ZIMNO. A poza tym, to musielismy szybko wracac, bo James jest czop, bo ubral sie tylko w t-shirt i bluze, bo "nie chce mu sie niczego nosić". Postanowiłam czerpać korzyści z jego lenistwa i zalozylam sie z nim o lizaka, ze sie rozchoruje. ^^ I no eeee glupio mowic, ale kurcze no, nie rozchorowal sie. :P
W akademiku inny pan przy biurku i znowu trzeba bylo objasniac, coz to za nazwisko i jak je trzeba napisac ;) Godzine przed poczatkiem koncertu musieliśmy wyruszyc do Bowery Ballroom. Najpierw linia A, potem 6, potem J, a na koniec L. Na szczescie wszedzie widza mapy metra i nie trzeba kupowac biletu za kazdym razem. Karta na caly dzien kosztuje tylko 8 dolarow i mozesz spedzic 24 godziny przeciadajac sie coraz to nowych pocigow, jesli tylko czujesz taka potrzebe.
Koncert byl genialny. I wiecie co? Wiecie co? Ludzie w pogo sie PRZEPRASZALI ;D Pogo to eeeee no nie wiem, czy zasluzylo na to miano, ale "taniec" polegajacy na popchnieciu osoby stojacej najblizej. Konczy sie to zawsze na wielu siniakach, bolacych stopach, zdeptanych butach i wielkiej, wielkiej uciesze ^^. Pogo jest jedna z tych rzeczy "that are the same every country", z tym ze tutaj, za kazdym razem, kiedy czulam obce cialo ludzkie na mej stopie, stopa zchodzila, pojawial sie jej wlasciciel i mnie szczerze przepraszal za swoja stope.
Amerykanie sa o wiele bardziej wyluzowani. Muzycy, ktorzy mieli wystepowac danego dnia, najpierw pili piwo w barze na dole, rozmawiali ze wszytskimi ludzmi, ktorzy sobie tego zyczyli, czasami nawet pojawiali sie pod scena, kiedy wystepowal jakis inny zespol, a potem po prostu wchodzili na scene i dawali wlasny koncert.
I w barze woda byla za darmo. I dawali Ci lód. I słomkę ^^
Nie zostalam na calym koncercie, bo ostatni pociag do Sayville odjezdzal 12.40. Nie wzielam tez swojego aparatu, zeby go nie zgniesc :). Ale udalo mi sie znalezc zdjceia wlasnie z tego koncertu
Prosze Was bardzo, oto one










Jesli chcecie zobaczyc wiecej zdjec, to zdradze Wam strone, z ktorej wzielam te wszytskie zdjecia:
http://www.prefixmag.com/photos/screaming-females-jeff-the-brotherhood-bowery-ball/

We wtorek bylam w Nowym Jorku jeszcze raz, ale czekam az kolega przegra mi zdjecia, bo jego sa ładniejsze i będę udawać, ze to moje (sprytna mina)

8 komentarzy:

  1. posłuchałam ich i jacyś tacy śmieszni mi się wydają;P ale całkiem spoko^^
    a gorzej jak host-rodzinka nie pozwala na wyjazdy na wycieczki... ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, na plytach nie sa tacy fajni jak na koncertach ^^ Koncert zaczal sie od tego, jak gitarzysta stal na glosniku, a drugi stal kolo niego i swieci lampa. Wiem, ze eeeeee nie brzmi to zbyt szalenczo i porywczo, ale potrafili zbudowac atmosfere.^^
    Host rodziny sa czesto zapracowane i, np. w moim przypadku, maja 3 dzieci, ktore nie lubia wycieczek, a nie mozna zostawic w domu 11 latkow ;)
    Na poczatku mi nie pozwalali, bo bali sie, ze cos mi sie stanie. Teraz juz jest lepiej, bo mam "odpowiedzialnego chlopaka" ^^. Chociaz z drugiej storny, kiedy powiedzialam, ze chce jechac na koncert, to moja host mama znikla gdzies w glebi domu i po 5 minutach juz wiedziala gdzie jest ten koncert, o ktorej zaczyna sie i konczy oraz kiedy mam dokladnie wrocic (ktorym pociagiem);P
    Ale to tylko dlatego, ze sie o mnie martwi. A poza tym, to jest genialnym czlowiekiem, ktory zawsze wyslucha moich przemow "A James sie na mnie raz dziwinie popatrzyl i mi sie to wcale nie podoba, a tak w ogole to raz mnie nie przepuscil w drzwiach" xD Wiec nie narzekam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej i jeszcze przepraszam, ze tak knabrnie zignorowalam Twoj komentarz w poprzedniej notce. Trza dbac o czytelnikow ;D
    Wierz mi, nie bedzie Ci sie chcialo wracac ;) Ja osobiscie planuje architekture. Najlepiej w Cooper Union College w NYC. Tak, trzeba tutaj placic za studia i to baaaaaardzo duzo (Cooper - $30.000 na rok, co daje ok. 100 tys. polskich zlotych). Troche to studzi zapal, nie powiem. Ale Amerykanie tez musza placic za swoja edukacje dokladnie taka sama ilosc pieniedzy i jedyna roznica jest to, ze kiedy ktos ma genialne oceny i ma obywatelstwo, to moga mu zaplacic za studia. International Students nie maja takiej mozliwosci, musza placic
    A i na pewno odkryjesz co chcesz robic, kiedy pojdziesz do US High School. W Polsce jest sie zbyt zajetym meczeniem fantoma na PO/ robieniem plakaciku na WOK tudziez uczeniem sie tysiaca innych niepotrzebnych przedmiotow. Tutaj masz 9 przedmiotow i juz. Kazdy poznajesz doglebnie i odkrywasz czy chcesz go ciagnac czy nie :)
    Przyjezdzaj, bo fajnie jest ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. jeej jak dużo napisałaś;P właśnie mam nadzieje, że w Stanach sie dowiem co chcę robić, bo na razie to chyba mam plan tylko na przyszły rok (Stany);P więc nie najlepiej;P w sumie też bym chciała studiować tam, a potem mieszkać, no ale nie wiem jak z kasą;P zarobie xD bo na jakiekolwiek stypendium to raczej nie mam co liczyć xD
    no a James podpadł skoro Cię przez drzwi (aż raz!;P) nie przepuścil;P

    OdpowiedzUsuń
  5. dopiero niedawno znalazlam Twojego bloga;)
    bardzo fajnie piszesz;)
    czekam oczywiscie na wiecej zdjec Jamesa;)
    w wracasz do polskiego liceum czy moze zostaniesz??
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha jak można tak się założyć i jeszcze przegrać?
    Wiesz musisz się zakładać tak jak ja np. o żelki kolegi z którym się zakładasz ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. cześć! przeczytałam praktycznie całego twojego bloga, a odkryłam go dopiero wczoraj :) sama zastanawiam się nad wyjazdem do US ;) byłam tam już 2 razy i chciała bym iść tam do liceum (kończe gimnazjum w przyszłym roku), ale szczeże mówiąc chyba troche się boje ;/ ;d nie wiem czy dam rade w ich "systemie naucznia" i to jeszcze w obcym języku...
    nie powiem że angielski idzie mi źle (mam zasłużone 5;), ale wiesz jak to jest xD zupełnie inaczej rozmawia się z ludzimi tutaj niż tam ;D
    więc mam pytanko (jeśli moge;) jak to jest z tą "barierą językową", trudno?

    tak wgl. to blog jest super <3 przejrzałam cały internet, ale nie znalazłam czegoś co by tak zmieniło mój pogląd na wyjazd ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ci sie udalo dostac do ameryki masz tam rodzine moze??

    OdpowiedzUsuń